GIANNI VERSACE (ur. w Reggio Calabria w 1946 roku)
- Reggio Calabria, 1955 rok. Mały Jasio projektuje pierwszą sukienkę. Szyje ją z resztek materiału w pracowni krawieckiej swojej mamy. Osiem lat później sprzedaje w rodzinnym butiku pierwszy zaprojektowany przez siebie strój. Determinacja i konsekwencja w realizacji marzeń godna podziwu, a do tego talent.
Versace wielkim projektantem mody był, mając jednocześnie w głębokim poważaniu trendy obowiązujące w modzie. Projektując kierował się sercem. Imperium stworzył wraz ze swoją siostrą Donatellą i bratem Santo. Zdjęć Donatelli nie będę publikować, żeby oszczędzić Wam nocnych koszmarów...
Jego życie to książka przygodowa z wątkiem kryminalnym, trzymająca w napięciu od pierwszego do ostatniego rozdziału. Bez happy endu. Pasja życia, fascynacja sztuką i modą popycha go do wyjazdu z Kalabrii. Kierunek Mediolan. Potem, gdy Imperium się rozrasta, osiedla się w Stanach. W międzyczasie zapada wyrok: nowotwór. Gianni wygrywa walkę. Jako jeden z pierwszych mówi otwarcie o swojej orientacji seksualnej, rodzina go przeklina „przecież to skandal”, homoseksualiści go kochają „przecież to bohater”.
- Miami, słoneczny lipcowy poranek 1997 roku. Gianni wchodzi właśnie do swojego „skromnego” domku, pod pachą trzyma poranne gazety, klapeczki, szorty, w kieszeni jakieś „drobne”, $ 1200, czyli praktycznie niczym się nie różni od przeciętnego obywatela. Dostaje dwa strzały, jeden w twarz, drugi w szyję. Spada ze schodów. Tuż obok rykoszet zabija gołębia. Dwa ciała leżą w kałużach krwi.
Gdyby kałuża krwi mogła zmieniać kształty, to zamieniłaby się w znak zapytania. Do dziś nie wiadomo co tak naprawdę skłoniło oprawcę, niejakiego Andrew Cunanana do zbrodni. Ilość hipotez była wprost proporcjonalna do sławy projektanta. Andrew Cunanan był psychopatą i właściwie seryjnym mordercą, bo Versace był prawdopodobnie jego piąta ofiarą. Psycho Killer, qu'est-ce que c'est. Ścigany przez FBI listem gończym. Ponieważ dwie poprzednie ofiary to jego byli kochankowie i sprzedał im kulki z zazdrości (ach, taki romantyczny był…..), podejrzewano ten sam motyw w przypadku Versace. Inna wersja mówiła o akcie zemsty z powodu zarażenia wirusem HIV, na którego punkcie Andrew miał obsesje (mimo że wynik badania na obecność wirusa, przeprowadzonego podczas sekcji zwłok, był negatywny). Po ukazaniu się książki Metastasi, w której Gianluigi Nuzzi spisał zwierzenia byłego członka ‘ndranghety, Giuseppe Di Bella (swoją drogą dobra książka, bo to nie wspominki jakiejś płotki, ale jednego z najbliższych współpracowników bossa, kalabryjskiego padrino, Franco Coco Trovato, a tytuł metastasi znaczy „przerzuty” i nawiązuje do porównania ‘ndranghety do nowotworu, który trawi tkankę państwa włoskiego) pojawiła się kolejna hipoteza, zdementowana zresztą przez rodzinę Versace, jakoby zabójstwo było zlecone przez ‘ndranghete, z powodu niespłaconych długów… Podobno ndraghetiści próbowali nawet ukraść prochy projektanta, aby szantażować rodzinę. Ale jakie to ma teraz znaczenie… aczkolwiek nie jest pewnie miło być zastrzelonym przez człowieka, który robi sobie takie oto fotki (Uwaga! Jeśli nie masz ukończonych 18 lat, nie klikaj!): http://www.findadeath.com/Deceased/v/Gianni%20Versace/Cunanin%20weenie.JPG
Co za ironia losu. Sam Gianni Versace powiedział kiedyś: "Dzisiejsze czasy są pełnie kontrastów....musimy się zmienić." Fakt, spory kontrast: wrażliwy utalentowany geniusz zastrzelony przez obleśnego psychopatę. Niestety, nie on pierwszy i nie ostatni. R.I.P.
Foto z http://www.nytimes.com/, Gianni Versace podczas pokazu mody |
FORZA ITALIA! PIŁKARZE MADE IN CALABRIA. Potraktuję ich wybiórczo i skupię się na tych, którzy byli w składzie Nazionale Italiana di Calcio, czyli narodowej reprezentacji Włoch w piłce nożnej podczas Mistrzostw Świata w 2006 r. Te ostatnie Mistrzostwa dla dobra włoskiej reprezentacji pomińmy milczeniem…Aha, i uprzedzam wszystkich kibiców, że się na piłce jakoś specjalnie nie znam, więc proszę mi się tutaj nie bulwersować jak coś chlapnę. Chill out.
GENNARO IVAN GATTUSO (ur. 1978r. w Corigliano Calabro). Od 1999 roku zawodnik AC MILAN, występujący na pozycji defensywnego pomocnika. Zaledwie 177 cm wzrostu. Gdy był dzieckiem ojciec kazał mu biegać po schodach, żeby wzmocnić mięśnie nóg. Matka na szczęście nic o tym nie wiedziała, bo mały Gennarino cierpiał wtedy na astmę i nie mógł się przemęczać. Nazwany przez trenera włoskiej reprezentacji, Marcello Lippi, „najbardziej zaciętym psem Italii”, stąd jego przydomek Ringhio. Gennaro uwielbia kibiców, a oni uwielbiają jego. Jeszcze przed występami na Mistrzostwach Świata mniejszość włoska w Niemczech okrzyknęła go symbolem dumy narodowej. Gattuso od podszewki znał ciężki los emigranta. Gdy w wieku 17 lat przybył ze słonecznej Italii do szarego Glasgow, nie był w stanie wydukać ani słowa po angielsku. Wyobcowany i zepchnięty na margines. Podobno przez pierwsze dwa miesiące zamawiał cały czas to samo danie, bo wydawało mu się zjadliwe i miało nieskomplikowaną nazwę. Jego dieta uległa urozmaiceniu dopiero gdy poznał tamtejszego właściciela restauracji włoskiej, który wkrótce stał się jego teściem. To mu chyba uratowało życie, bo Włoch bez makaronu umiera. Gra w szkockim klubie Glasgow Rangers nauczyła go pokory. Będąc wśród protestantów musiał się pożegnać z katolickim krzyżykiem, który nosił na szyi. Wyczyścił chyba ze sto par butów "mistrzów". Szkoccy kibice patrzyli na niego podejrzliwie, "bo makaroniarz", ale w końcu go docenili. Gattuso zresztą zawsze stara się walczyć ze stereotypem włoskiego emigranta - pasożyta i mamisynka. Jego Kalabryjskość i duma wyłazi z niego często podczas wywiadów. Wylazła też z niego przed finałowym meczem podczas Mistrzostw 2006, kiedy to podczas posiłku poprosił kucharza o kawałeczek peperoncino, piekielnej papryczki będącej nieodłącznym elementem każdego kalabryjskiego dania. Lubię go za charyzmę.
Rino Gattuso, foto z http://www.topnews.in/ |
VINCENZO IAQUINTA (ur. 1979 r. W Crotone) Od 2007 r. zawodnik JUVENTUS TURYN (FORZA JUVE!!!), występuje na pozycji napastnika. Całe 191 cm wzrostu. Jako dziecko wyjeżdża z rodziną na północ Włoch, dzieląc los wielu Kalabryjczyków „na wygnaniu”. Profesjonalną karierę rozpoczyna w wieku 19 lat najpierw w Calcio Padova, a potem w Castel di Sangro. W 2000 r. zostaje kupiony przez Udinese Calcio, a 4 lata później zostaje po raz pierwszy powołany do reprezentacji Włoch. Na Mistrzostwach Świata 2006 zdobywa drugą bramkę w meczu otwierającym przeciwko Ghanie. Podobno wolałby nie być kojarzony ze swoją kuzynką, fotomodelką Emanuelą Iaquinta, która ewidentnie lubi poszczuć cycem na swoich "artystycznych" zdjęciach, ale kto go tam wie... Lubię go za skoczność.
Vincenzo Iaquinta, foto z http://www.mondialesudafrica2010.it/ |
SIMONE PERROTTA (ur. 1977 r. w Ashton-under-Lyne w Wielkiej Brytanii) Od 2004 r. zawodnik AS ROMA, gra na pozycji pomocnika. Gdy jego koledzy po fachu opuszczali rodzinne strony, pięcioletni Simone wracał właśnie z rodzicami, Francesco i Anną Marią do ich ojczystego Cerisano, w prowincji Cosenza. W wieku 13 lat sam wyjeżdża do Reggio Calabria, aby grać w tamtejszym zespole Reggina Calcio. Już wtedy zauważono, że ma chłopak talent. Zanim trafił do Romy miał epizody w Juve, AS Bari i Chievo Verona. Chyba jako jedyny piłkarz włoski Szymon doczekał się w Anglii pomnika, który został odsłonięty całkiem niedawno, bo 22 grudnia 2010. Przedstawia on oprócz Perrotty dwóch innych Mistrzów Świata, urodzonych jak on w dystrykcie Tameside (Sir Geoff Hurst i Jimmy Armfield), lecz grających w reprezentacji Anglii. Lubię go za to, że zawsze z szacunkiem mówi o przeciwnikach, a im silniejszy przeciwnik, tym bardziej go cieszy rywalizacja. Prawdziwy sportowiec.
Simone Perrotta, foto z http://www.footballitaliano.org/ |
O bardziej i mniej znanych Kalabryjczykach ciąg dalszy nastąpi...
Ciekawie piszesz historie Kalabyjczyków. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam na kolejne części :)
Usuń