środa, 8 października 2014

5 RZECZY, ZA KTÓRE NIE LUBIĘ KALABRII

Jak w tytule. Dziś będzie mniej przyjemnie i bardzo subiektywnie. Będę też trochę generalizować, bo trzeba wyłonić jakiś wspólny mianownik. Czas poznać ciemne oblicze Kalabrii. 

1. Brud i nieporządek.
Cóż, pedantką nie jestem, ale w Niemczech teraz mieszkam, wiec mogło mi się poprzestawiać. Powiedzmy sobie jednak szczerze - w Kalabrii czysto nie jest. I nie chodzi tutaj o problemy z wywożeniem śmieci, "śmieciowe lobby" i inne historie z mchu i paproci. Chodzi o ludzkie przyzwyczajenia. Tak, drodzy Państwo, Kalabrię zaśmiecają głównie jej mieszkańcy. Widok kogoś wyrzucającego worek śmieci z samochodu na drogę, pustej paczki po papierosach na chodnik (o niedopałkach nie wspominając) czy opakowania po słodyczach (dzieci!!) jest na porządku dziennym. Plaże w niektórych miejscach potrafią być najeżone kiepami niczym jeżozwierze, a ze śmieci można zrekonstruować całe menu plażowiczów z dnia poprzedniego. Ponadto, toalety w niektórych miejscach publicznych lub lokalach są tak brudne i śmierdzą, że trzeba z nich korzystać na wdechu. Do tego należy dodać psie odchody na chodnikach i odór gnijących śmieci tu i ówdzie. Przykre, lecz prawdziwe. Oprócz tego, często zdaje się panować zasada "przewróciło się, niech leży", a mienie publiczne rzadko jest szanowane. Wszędzie trzeba wyryć lub nabazgrać wyznanie miłosne, bo to przecież takie romantyczne.
Na szczęście, w ostatnim czasie coś zaczęło się w tym kierunku zmieniać na lepsze. Powstają lokalne grupy miłośników czystości i porządku, które piętnują wymienione wyżej zachowania i dbają o czystość otoczenia. 

źródło foto




2. Dewocja i bigoteria.
Zjawisko bardzo popularne również w naszym ojczystym kraju. Pozorna pobożność, całkowicie na pokaz, połączona z kompletnym zaniedbaniem sfery duchowej. Do kościoła czy na procesję idzie się po to, aby się pokazać, a nie po to, aby się pomodlić. Bardzo często można zaobserwować kult Jana Pawła II z jednoczesnym brakiem podstawowej wiedzy o jego życiu i osobie. Bogactwo i przepych niektórych świąt religijnych, przy jednoczesnym bardzo skromnym życiu przeciętnych mieszkańców Kalabrii również daje do myślenia. Ale to zjawisko typowe dla wielu innych społeczności katolickich. 
Z drugiej strony prawdą jest to, iż w malutkich miejscowościach odciętych od świata, życie kulturalne, czy też jego namiastka, skupia się właśnie wokół kościoła. Innej opcji nie ma. Mieszkańcy takiej miejscowości przygotowują się do święta patrona cały rok, a kościół staje się miejscem prób chóru, teatru czy orkiestry. Często potem takie występy są naprawdę na wysokim poziomie. 

źródło foto

3. Transport publiczny
A w zasadzie jego brak. Bez samochodu ani rusz. Autobusy tylko w większych miastach. Małe miejscowości są skazane na bardzo nieregularne połączenia, a przystanki często są umowne, nieoznaczone. Można je poznać po dużej ilości śmieci i niedopałków wokół. Rozkład jazdy też najczęściej jest fikcją. Pociągi owszem jeżdżą, lecz z roku na rok jest ich coraz mniej, likwidowane są kolejne połączenia. Warunki w pociągu też są czasem ciekawe. W lecie klimatyzacja jest tak podkręcona, że można się nabawić reumatyzmu. Na szczęście, gdy pan konduktor zbierze wystarczającą ilość skarg, błagań i zażaleń, klimatyzacja jest na jakiś czas wyłączana. Panowie konduktorzy są w ogóle rozbrajający. Uwielbiam, gdy podczas postoju pociągu idą na kawkę do dworcowego baru, a pociąg czeka...i czeka... i czeka....

źródło foto

4. Znaki drogowe
Styl jazdy to całkiem inna bajka i nie będę się na jego temat rozpisywać. Albo się go akceptuje i się tam jeździ, albo nie wsiada się za kierownicę. Jednak coś, z czym nie mogę się do tej pory pogodzić, to niedorzeczne, nieczytelne lub ukryte w chaszczach znaki drogowe. Nie zliczę, ile razy zdarzyło mi się pobłądzić lub złamać przepisy z ich powodu. Ja rozumiem, że bujna i trudna do okiełznania roślinność, że niektóre znaki się szybko w tym klimacie "zużywają" (rdzewieją czy nie wiem co tam jeszcze), ale kurcze, czasem to aż się robi niebezpiecznie. A najbardziej doprowadzają mnie do szału dwa znaki dotyczące tego samego miejsca w przeciwnych kierunkach.

źródło foto
źródło foto

5. Przestępczość zorganizowana
To temat rzeka. Brudna rzeka niosąca swym rwistym nurtem tony kokainy, nielegalnej broni oraz setki ciał swoich ofiar. Jej imię to 'Ndrangheta.  Nie miejcie złudzeń, że to wymysł dziennikarzy czy legenda miejska. Nie jest też do końca prawdą, że jest ona niewidoczna, "niczym druga strona księżyca". Co prawda, nie ujrzycie mafiosów paradujących z bronią po ulicach, ale na każdym kroku zobaczycie skutki jej działalności: spalone lokale, sklepy, sprzęty, niedokończone budowy, wiecznie remontowane lub konstruowane drogi. Strach. Niemoc. To właśnie ta organizacja hamuje rozwój regionu Kalabria. I nie ma w niej nic honorowego, jest tylko przemoc, absurdalne rytuały i bezwzględność. Mówi się, że turyści i przyjezdni mogą czuć się w Kalabrii bezpiecznie. Ja uważam, że trzeba mieć zawsze oczy i uszy szeroko otwarte. Ostrożności nigdy nie za wiele. Wszak egzekucje zdarzają się też w biały dzień, w obecności rodzin, dzieci... W przyszłości na pewno rozwinę ten temat, jednak im więcej się o tym dowiaduję, czytam i słucham, tym bardziej nie wiem jak go ugryźć, jest tak niesamowicie złożony i obszerny. Mnie najbardziej przeraża w tym wszystkim bierność społeczeństwa, swoiste przyzwolenie na taki stan rzeczy, rezygnacja z walki. Wiadomo, charakterystyczne metody "współpracy" organizacji mafijnej z urzędnikami czy stróżami prawa tej walki nie ułatwiają... jest jednak nikłe światełko nadziei, powstają bowiem w Kalabrii rozmaite organizacje antymafijne i coraz częściej zaczyna się o tym problemie mówić głośno. 


źródło foto


Co ciekawe, wiele z tych "minusów" się zazębia i właściwie nic nie jest białe albo czarne.... To tyle na dziś. Pozdrawiam i do następnego!!!

10 komentarzy:

  1. A propos 'Ndranghety: wreszcie znalazl sie przedsiebiorca budowlany, ktory odwazyl sie wyburzyc dom klanu Pesce wybudowany bez pozwolenia na terenie parku archeologicznego w Rosarno. Mibac juz dawno temu oglosil przetarg, ale nikt sie nie zglaszal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czytałam o tym. Już chyba nawet zburzyli tę posiadłość. Super, coś zaczyna się ruszać w dobrym kierunku....być może strach już nie jest tak paraliżujący...

      Usuń
  2. Z tymi znakami drogowymi, to jak żart. Ale w Polsce (widziałam w tv) tez lubią podobnie pożartować . Wjeżdżasz np. do Poznania, a tu zielona tablica z nazwą miasta, a za nią tuż tuż druga identyczna. Tak dla pewności chyba:))) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, żart nawet czasem śmieszny, o ile ktoś się gdzieś nie śpieszy i nie błądzi. W każdym kraju jest sporo absurdów, w naszej Polsce również. Pozdrawiam!!!

      Usuń
  3. Bardzo pożyteczny blog prowadzisz, będę wpadała. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam Twoje artykuły w "La Rivista"( nr 13), bardzo interesujące i napisane z polotem. Gratuluję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!!!