Po długiej przerwie artykuł napisany kiedyś, już niedostępny w sieci pod dawnym adresem. Myślę jednak, że warto go przypomnieć. Ubolewam tylko nad jakością zdjęć, niestety swego czasu straciłam sporo danych z komputera, w tym zdjęcia w dużej rozdzielczości. Cóż, pozostaje mi tylko Was za tą jakość przeprosić i zapewnić, że w rzeczywistości wygląda to wszystko piękniej. Zapraszam do Scilli.
Scilla to miejsce tajemnicze i
niekomercyjne, położone w prowincji Reggio Calabria, na Fioletowym Wybrzeżu (Costa Viola) Morza Tyrreńskiego. Liczy
sobie około 5000 mieszkańców. Trudno tam spotkać tłumy turystów. Po pierwsze,
mało kto ma ochotę zwiedzać miejsce, którego nazwa kojarzy się z potworem. Po
drugie, jadąc, a właściwie stojąc na południowym wiecznie remontowanym odcinku
autostrady A3 Salerno-Reggio Calabria, traci się ochotę na jakiekolwiek zwiedzanie… tak przynajmniej wyglądało to kilka lat temu i wątpię aby zmieniło się na lepsze...
Jednak warto się tam zatrzymać, choćby na kilka godzin, i zobaczyć na własne
oczy jak starożytne mity wdzierają się we współczesną rzeczywistość i
przespacerować się wąskimi uliczkami wśród licznych schodów i balkonów
szczelnie owiniętych kwitnącymi pnączami. Jest cicho, kolorowo i leniwie. W
Scilli siesta trwa od rana do wieczora. Warto też zajrzeć do portu i
zahipnotyzować się widokiem miarowo kołyszących się łodzi.
Scilla to po polsku Scylla, czyli
imię straszliwego potwora siejącego niegdyś postrach wśród żeglarzy
podróżujących przez Cieśninę Mesyńską. Jednak Scylla nie zawsze była
odrażającym potworem, a wręcz przeciwnie – była piękną nimfą, w której kochał
się równie urodziwy rybak Glaukos. Jednak zazdrosna wróżka Kirke, również
walcząca o względy Glaukosa, przemieniła biedną Scyllę w bestię o sześciu psich
głowach. Nazwa miasteczka, może pochodzić również od greckiego słowa Skylla
lub Skyllaion, które oznacza „skała”, ze względu na swoje malownicze
położenie na skale.
Istnieje wiele mitów i legend
opowiadających o powstaniu Scylli. Według źródeł historycznych została ona założona
w V w.p.n.e. Władali nią kolejno m.in. Grecy i Rzymianie, a pod każdym
panowaniem Scylla prosperowała dobrze, aż do momentu straszliwego trzęsienia
ziemi w 1783 r. Po tym wydarzeniu już nigdy nie udało się odzyskać dawnej
świetności, a nieliczne próby resuscytacji zostały brutalnie zniweczone podczas
kolejnego trzęsienia ziemi w 1908.
Pierwsza budowlą, która przykuwa
uwagę przybywających do Scylli jest zamek. Jego najważniejsza część została
wzniesiona pomiędzy VIII a IX w., a następnie przebudowana przez Karola
Andegaweńskiego w XIII w. Jego ostatnimi właścicielami była rodzina Ruffo, z
której pochodzi królowa Belgii Paola (mało kto pamięta, że jej pełne imię brzmi:
Donna Paola Margherita Maria Antonia
Consiglia, Principessa Ruffo di Calabria). Mury zamku to milczący
świadkowie niezliczonych wizyt nie tylko przedstawicieli rodów królewskich, ale
również garnizonów wojskowych, więźniów i pielgrzymów. Jednym z najsłynniejszych gości
zamku był sam Giuseppe Garibaldi. Wizyta w scyllijskim zamku to nie tylko
wystawy fotografii i lokalnego folkloru, ale również niesamowity spektakl barw
i światłocieni, który można podziwiać z jego licznych punktów widokowych: szmaragdowo-fioletowe
wybrzeże, szare sylwetki Wysp Eolskich i spryskana złotem Sycylia.
Do najpiękniejszych miejsc w
Scylli należy dzielnica rybacka – Chianalea. Fale morskie wyznaczają rytm życia
jej mieszkańców. Latem, zazwyczaj łagodne i ciepłe, kołyszą kolorowymi
łódeczkami i zapraszają do orzeźwiającej kąpieli. Zimą, gwałtowne i ogromne (5
m), wdzierają się do domów, wchłaniając wszystko co napotkają na swojej drodze.
Nazwa Chianalea prawdopodobnie pochodzi od słów Piana delle Galee, które oznaczało miejsce poławiania miecznika,
chyba najbardziej charakterystycznej ryby regionu Kalabria. Dorosłe mieczniki
mogą osiągać ok. 4 m długości, a ich górna szczęka przekształcona jest w
złowrogi wyrostek w kształcie miecza. Miecznik pływa szybko (nawet 100km/h), co
wymaga od rybaków dużej zręczności. Kalabryjczycy wciąż wierni są tradycyjnej
metodzie jego poławiania: ze specjalnych łodzi zwanych passarelle, i wyposażonych w wysokie maszty celują w miecznika
harpunem. Znana wśród rybaków jest niezwykła lojalność samców mieczników wobec
ich partnerek. Gdy zostają one ugodzone harpunem, samiec pozostaje przy jej
boku do końca, próbując jej pomóc, nie rezygnuje nawet gdy samica zostaje
wciągnięta na pokład. Czasem próbuje przełamać mieczem grot broni, która raniła
śmiertelnie samicę, lub uderza w ściany łodzi wiele razy przedziurawiając ją. Staje
się tym samym łatwym celem…
Delikatnym i pozbawionym ości mięsem miecznika
można się delektować w przybrzeżnych restauracjach, wybudowanych częściowo na
wodzie, popijając je orzeźwiającym białym lokalnym winem.
W dzisiejszych czasach potwory,
będące uosobieniem zdradliwych wód Cieśniny Mesyńskiej, nie budzą już większych
emocji. Z wybrzeża Scylli można zaobserwować liczne promy płynące z Villa San
Giovanni (Kalabria) do Mesyny (Sycylia), w kierunku, o zgrozo, drugiego
potwora, czyli Charybdy.
Piętnastominutowa podróż przez Cieśninę, to
niewątpliwie cudowne krajobrazy, nie wspominając o tym co można zobaczyć na
Sycylii, jednak będąc na czubku włoskiego buta, należy obowiązkowo zatrzymać
się w Scylli, zejść kamiennymi schodami w stronę morza i wsłuchać się w odgłosy
wiatru. Może uda się również usłyszeć wycie potwora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz!!!