czwartek, 19 stycznia 2017

SCILLA – MIASTECZKO POTWORA, KTÓREGO NIKT JUŻ SIĘ NIE BOI

Po długiej przerwie artykuł napisany kiedyś, już niedostępny w sieci pod dawnym adresem. Myślę jednak, że warto go przypomnieć. Ubolewam tylko nad jakością zdjęć, niestety swego czasu straciłam sporo danych z komputera, w tym zdjęcia w dużej rozdzielczości. Cóż, pozostaje mi tylko Was za tą jakość przeprosić i zapewnić, że w rzeczywistości wygląda to wszystko piękniej. Zapraszam do Scilli.



Scilla to miejsce tajemnicze i niekomercyjne, położone w prowincji Reggio Calabria, na Fioletowym Wybrzeżu (Costa Viola) Morza Tyrreńskiego. Liczy sobie około 5000 mieszkańców. Trudno tam spotkać tłumy turystów. Po pierwsze, mało kto ma ochotę zwiedzać miejsce, którego nazwa kojarzy się z potworem. Po drugie, jadąc, a właściwie stojąc na południowym wiecznie remontowanym odcinku autostrady A3 Salerno-Reggio Calabria, traci się ochotę na jakiekolwiek zwiedzanie… tak przynajmniej wyglądało to kilka lat temu i wątpię aby zmieniło się na lepsze...


Jednak warto się tam zatrzymać, choćby na kilka godzin, i zobaczyć na własne oczy jak starożytne mity wdzierają się we współczesną rzeczywistość i przespacerować się wąskimi uliczkami wśród licznych schodów i balkonów szczelnie owiniętych kwitnącymi pnączami. Jest cicho, kolorowo i leniwie. W Scilli siesta trwa od rana do wieczora. Warto też zajrzeć do portu i zahipnotyzować się widokiem miarowo kołyszących się łodzi.


Scilla to po polsku Scylla, czyli imię straszliwego potwora siejącego niegdyś postrach wśród żeglarzy podróżujących przez Cieśninę Mesyńską. Jednak Scylla nie zawsze była odrażającym potworem, a wręcz przeciwnie – była piękną nimfą, w której kochał się równie urodziwy rybak Glaukos. Jednak zazdrosna wróżka Kirke, również walcząca o względy Glaukosa, przemieniła biedną Scyllę w bestię o sześciu psich głowach. Nazwa miasteczka, może pochodzić również od greckiego słowa Skylla lub Skyllaion, które oznacza „skała”, ze względu na swoje malownicze położenie na skale.

Istnieje wiele mitów i legend opowiadających o powstaniu Scylli. Według źródeł historycznych została ona założona w V w.p.n.e. Władali nią kolejno m.in. Grecy i Rzymianie, a pod każdym panowaniem Scylla prosperowała dobrze, aż do momentu straszliwego trzęsienia ziemi w 1783 r. Po tym wydarzeniu już nigdy nie udało się odzyskać dawnej świetności, a nieliczne próby resuscytacji zostały brutalnie zniweczone podczas kolejnego trzęsienia ziemi w 1908.


Pierwsza budowlą, która przykuwa uwagę przybywających do Scylli jest zamek. Jego najważniejsza część została wzniesiona pomiędzy VIII a IX w., a następnie przebudowana przez Karola Andegaweńskiego w XIII w. Jego ostatnimi właścicielami była rodzina Ruffo, z której pochodzi królowa Belgii Paola (mało kto pamięta, że jej pełne imię brzmi: Donna Paola Margherita Maria Antonia Consiglia, Principessa Ruffo di Calabria). Mury zamku to milczący świadkowie niezliczonych wizyt nie tylko przedstawicieli rodów królewskich, ale również garnizonów wojskowych, więźniów i  pielgrzymów. Jednym z najsłynniejszych gości zamku był sam Giuseppe Garibaldi. Wizyta w scyllijskim zamku to nie tylko wystawy fotografii i lokalnego folkloru, ale również niesamowity spektakl barw i światłocieni, który można podziwiać z jego licznych punktów widokowych: szmaragdowo-fioletowe wybrzeże, szare sylwetki Wysp Eolskich i spryskana złotem Sycylia.


Do najpiękniejszych miejsc w Scylli należy dzielnica rybacka – Chianalea. Fale morskie wyznaczają rytm życia jej mieszkańców. Latem, zazwyczaj łagodne i ciepłe, kołyszą kolorowymi łódeczkami i zapraszają do orzeźwiającej kąpieli. Zimą, gwałtowne i ogromne (5 m), wdzierają się do domów, wchłaniając wszystko co napotkają na swojej drodze. 


Nazwa Chianalea prawdopodobnie pochodzi od słów Piana delle Galee, które oznaczało miejsce poławiania miecznika, chyba najbardziej charakterystycznej ryby regionu Kalabria. Dorosłe mieczniki mogą osiągać ok. 4 m długości, a ich górna szczęka przekształcona jest w złowrogi wyrostek w kształcie miecza. Miecznik pływa szybko (nawet 100km/h), co wymaga od rybaków dużej zręczności. Kalabryjczycy wciąż wierni są tradycyjnej metodzie jego poławiania: ze specjalnych łodzi zwanych passarelle, i wyposażonych w wysokie maszty celują w miecznika harpunem. Znana wśród rybaków jest niezwykła lojalność samców mieczników wobec ich partnerek. Gdy zostają one ugodzone harpunem, samiec pozostaje przy jej boku do końca, próbując jej pomóc, nie rezygnuje nawet gdy samica zostaje wciągnięta na pokład. Czasem próbuje przełamać mieczem grot broni, która raniła śmiertelnie samicę, lub uderza w ściany łodzi wiele razy przedziurawiając ją. Staje się tym samym łatwym celem… 


Delikatnym i pozbawionym ości mięsem miecznika można się delektować w przybrzeżnych restauracjach, wybudowanych częściowo na wodzie, popijając je orzeźwiającym białym lokalnym winem.


W dzisiejszych czasach potwory, będące uosobieniem zdradliwych wód Cieśniny Mesyńskiej, nie budzą już większych emocji. Z wybrzeża Scylli można zaobserwować liczne promy płynące z Villa San Giovanni (Kalabria) do Mesyny (Sycylia), w kierunku, o zgrozo, drugiego potwora, czyli Charybdy. 


Piętnastominutowa podróż przez Cieśninę, to niewątpliwie cudowne krajobrazy, nie wspominając o tym co można zobaczyć na Sycylii, jednak będąc na czubku włoskiego buta, należy obowiązkowo zatrzymać się w Scylli, zejść kamiennymi schodami w stronę morza i wsłuchać się w odgłosy wiatru. Może uda się również usłyszeć wycie potwora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz!!!