poniedziałek, 23 lipca 2018

Badolato. Agonia pocztówkowych miasteczek


Dzisiaj zabiorę Was w podróż ze szczyptą melancholii. Wspominałam już wielokrotnie, że w Kalabrii mnóstwo jest miejsc, w których czujemy się jakbyśmy przenieśli się w czasie do przeszłości, w których wszystko płynie w swoim własnym rytmie i które nigdy nie trafią na listę "Najsłynniejszych Miejsc Świata" jednak mają w sobie to "coś". Jeśli jesteście wrażliwymi na tego typu uroki turystami czy podróżnikmi, to na pewno oczarują również Was... To nic, że dotarcie do nich zajmie dwa razy więcej czasu niż powinno, przewodniki na ich temat milczą jak zaklęte, i nawet w Internetach cieńko z informacjami. To te miejsca, które już widząc z daleka będziemy chcieli natychmiast obfotografować wzdłuż i wszerz i każde takie zdjęcie będzie się nadawać na pocztówkę. Bez filtra. Będąc na miejscu stwierdzimy, że na wąskich, troszkę zaniedbanych uliczkach nie ma tłumów, wiele budynków jest niezamieszkałych, a patrząc na kruszące się mury i puste oczodoły okien pomyślimy "ach, jakie to urocze, ma swój klimat". Dopiero później częstotliwość napotkanych przechodniów, pustki  w barach czy sklepikach zaczną trochę dziwić... Potem zrozumiemy, że poza świętami patrona czy innymi imprezami przyciągającymi tłumy (o ile takowe są tam w ogóle organizowane) to miejsce umiera... I chociaż wyjaskrawione słońcem kolory czy uśmiechy mieszkańców zdają się przeczyć postępującej agonii, pijąc idealne espresso w obskurnym i jedynym otwartym barze, oczyma wyobraźni zobaczymy jak ta śliczna pocztówka zmienia się w pył. 


Takie refleksje nachodziły mnie za każdym razem gdy odwiedzałam Badolato Superiore. Miasteczko w prowincji Catanzaro, nad Morzem Jońskim. Cała gmina Badolato liczy sobie nieco ponad trzy i pół tysiąca mieszkańców. Badolato Superiore,  położone na zboczach Monte S.Nicola (1260 m n.p.m.) na wysokości 240 m n.p.m. to najstarsza część miasteczka. W 2010 r. zamieszkiwało je zaledwie 270 osób. Pięć kilometrów niżej, wzdłuż wybrzeża Morza Jońskiego, znajduje się jego młodsza, nadmorska wersja - Badolato Marina. 


Widok na Badolato Marina


Początki Badolato sięgają 1080 r., kiedy to normański książę, Robert Guiscard, wybudował tam fortecę. Niestety niewiele zachowało się z pierwotnych budowli. Za czasów panowania Andegawenów, w XIII w., osade przejął Filippo di Badolato - stąd obecna nazwa. Następne stulecia były pasmem burzliwych wydarzeń, kiedy to Badolato, często w wyniku krwawych walk zmieniało swych władców. Dodatkowo dręczone było licznymi klęskami żywiołowymi. Podczas trzęsień ziemi w 1640, 1659 pod gruzami zginęły setki mieszkańców, a w 1783 r. straty oszacowano na 60 tysięcy dukatów.  Wtedy uległo znieszczeniu wszystko to, co wcześniej ocalało...


Chiesa dell'Immacolata




Jednak mieszkańcy tego małego miasteczka (jeszcze) nie tracili nadziei na lepszą przyszłość. Siły dodawała im pewnie wiara, rozniecana w nader licznych jak na taką ilość mieszkańców kościołach oraz specyficzna mentalność będąca mieszanką uporu i silnego lokalnego patriotyzmu. Ponadto badolatończycy wspierani byli duchowo przez przybywające na te tereny liczne bractwa i zakony. Połączone siły świecko-mnisie zaowocowały nie tylko nowymi freskami w świątyniach. Podczas gdy sklepienia pokrywały się farbą,  kadzie zalewały się oliwą z lokalnych oliwek a beczki winem z lokalnych winogron.





Niestety, żadne modlitwy czy pobożne życzenia nie uchroniły Badolato od kolejnych tragedii. Zakończyła się wojna i niestety, podczas gdy człowiek zaprzestał działań niszczących ziemię i jej mieszkańców, natura kontynuowała dalej swój morderczy taniec.  Kalabryjska ziemia, z powodu swojej szczególnej aktywności sejsmicznej, została określona właśnie mianem terra ballerina (czyli "tancerka"). W 1947 r. ziemia zatrzęsła się kolejny raz. To był bolesny cios wymierzony w kierunku umęczonej ludności. Jednak czarę goryczy przelała nie kropla, a ogromna masa wody podczas powodzi w 1951 r. Zniszczeniu uległy kolejne domostwa, setki ludzi zostały bez dachu nad głową. Mieszkańcom, dotkniętym przecież powojenną traumą, zabrakło siły na walkę z żywiołem. Zaczęli oni masowo opuszczać osadę na wzgórzu. Niektórzy osiedlili się tuż obok, nad morzem, dając początek Badolato Marina. Liczni jednak postanowili opuścić te strony i zacząć nowe życie jak najdalej. Rozpoczeła się masowa emigracja. Ogromna ilość mieszkańców osiedliła się np. w szwajcarskim Wetzikon, znanym dziś jako "Drugie Badolato". Inni zaczęli nowe życie w Niemczech, Francji lub Belgii. 
Poniżej unikatowy film archiwalny, nakręcony tuż po trzęsieniu ziemi w 1947 r. w Isca sullo Ionio, miasteczku położonym tuż obok Badolato. Widać na nim ogrom zniszczeń i desperację mieszkańców.




Kryzys w latach 70' zapoczątkował kolejną falę emigracji i wyludniania. Pocztówkę z widokiem malowniczej średniowiecznej osady na wzgórzu zaczął pokrywać złowrogi, wieczysty pył.... Jednak kolejny raz Badolato zostało uratowane przed całkowitym unicestwieniem dzieki niewinnej dziennikarskiej prowokacji. W 1986 r. w rzymskim dzienniku "Il Tempo" pojawił się artykuł autorstwa Domenico Lanciano zatytułowany Badolato, kalabryjskie miasteczko na sprzedaż. I się zaczęło... "Badolato? A gdzie to? Ale jak to na sprzedaż? A po ile? ....Idea "sprzedaży" całego Badolato od razu przykuła uwagę włoskiej prasy i telewizji. Nikomu nieznana wcześniej mieścinka była nagle na ustach wielu mieszkańców Italii, polityków i dziennikarzy, którzy pierwszy raz dowiedzieli sie o jego istnieniu. Domenico Lanciano zwrócił uwagę na problem bezrobocia, braku perspektyw i wyludniania się nie tylko Badolato, ale setek innych włoskich miasteczek jemu podobnych. Ogólnokrajowe zainteresowanie przyniosło wymierne korzyści. Część porzuconych budynków kupiono i odrestaurowano, zaczęły się drobne inwestycje, pojawiło się trochę nowych miejsc pracy, inicjatyw. 


skan artykułu Domenico Lanciano, źródło 

W latach 90' popularność Badolato znowu wzrosła za sprawą programu pomocy uchodźcom. To ciekawe, że miejscowi, zmagający sie z wieloma problemami życia codziennego, z wielką solidarnością i otwartością przyjęli do swojej społeczności około 400 uchodźców (było ich więcej niz samych mieszkańców), głównie Kurdów. Zapewniono im zakwaterowanie (pustych domów było pod dostatkiem), miejsca pracy w rolnictwie i w branży budowlanej, dzieciom szkołę. W większości religijni i katoliccy mieszkańcy Badolato, szanując odrębną kurdyjską kulturę i religię, zdobyli się na niesamowity gest odstępując nowo przybyłym jeden ze swych kościołów, aby mogli oni celebrować muzułmańskie święto Newroz. Wiele kurdyjskich rodzin zasymilowało się z miejscową ludnością i mieszka tam do dziś. Powstała nawet żartobliwa nazwa Kurdolato. W późniejszych latach Badolato przyjęło kolejnych uchodźców, m.in.  z Etiopii i Senegalu. Ta historia potwierdza dziwną prawidłowość, że ci, którzy maja mniej, chętniej dzielą się z innymi... Przeglądając reportaże z tamtego okresu czy słuchając wypowiedzi mieszkańców Badolato zaskakuje niesamowita empatia, serdeczność i otwartość na przybyłych "obcych". Od razu podjęto próby kontaktu, mimo bariery językowej, a w Sylwestra zorganizowano wspólna imprezę. Padają słowa "oni wcale się tak bardzo nie różnią od nas Kalabryjczyków...". Bardzo ujął mnie fakt, iż często skromnie wykształceni ludzie pozbawieni byli etnicznych czy religijnych uprzedzeń... 



Niestety, pozytywny "epizod emigracyjny" nie przerwał złej passy prześladującej Badolato i nie zdołał zatrzymać procesu rozkładu nadwyrężonej już tkanki. Do problemów bezrobocia, bardzo skromnych warunków życia i kolejnych emigracji dodać należy zawirowania polityczne z nutą kryminalną, a ściślej mówiąc powiązania lokalnych władz z kalabryjską mafią. W ciągu kilku lat aresztowano dwóch burmistrzów. To tylko jeden z przykładów. A zatem to nie tylko klęski żywiołowe uśmiercają to miejsce, ale również czynnik ludzki. Domenico Lanciano, 30 lat po napisaniu swojego przełomowego artykułu o sprzedaży Badolato stwierdził z goryczą, że chociaż sporo aspektów zmieniło się na lepsze, to jednak brak wrażliwości polityków i osób odpowiedzialnych za dobro publiczne, a także korupcja i nielegalne transakcje wśród elit sprawiają, że Badolato i tysiące jemu podobnych miasteczek jest w stanie agonii. Lanciano dodaje również, że wzrost ubóstwa materialnego idzie w parze ze wzrostem ubóstwa moralnego.(1)

Jeśli dobrnąłeś Czytelniku do tego momentu, to gratuluję i pragnę zakończyc mój wywód pozytywnym akcentem. Uważam, że jest coś prawdziwego w być może banalnym stwierdzeniu, że we wszechświecie musi być pewna róznowaga dobra i zła. Czasem coś musi umrzeć, by coś nowego mogło się narodzić. Okazuje się bowiem, że w tym samym, będącym w stanie postępujacego rozkładu Badolato, są tacy, dla których zaczęło sie tam nowe życie. Mowa o Wspólnocie Mondo X, założonej przez franciszkanina o.Eligio. Jedna z ich siedzib znajduje się od 1987 r. w klasztorze Matki Boskiej Anielskiej w Badolato. Wspólnota pomaga narkomanom oraz osobom wykluczonym z życia społecznego. Są to młodzi mężczyźni, którzy żyją obok mnichów respektując surowe zasady klasztorne oraz wspólnoty - zero kontaktu ze światem zewnętrznym, zero telefonów komórkowych, Internetu, praca w ogrodzie, nauka zapomnianych rzemiosł, modlitwa. Jednym słowem, niezłe wyzwanie dla młodzieży XXI wieku. Klasztor można odwiedzić, a gdy zadzwonimy dzwonkiem u jego bram, szybko zjawi się ktoś z jego mieszkańców aby nas po nim oprowadzić. My trafiliśmy na Oskara, chłopaka po wielu przejściach, o których mówił z promiennym uśmiechem na ustach. Ze szczerym entuzjazmem opowiadał o swym obecnym klasztornym życiu. Oczywiście Oskar, gdy tylko będzie gotowy, opuści Mondo X i wróci do cywilizacji oraz jej pokus. Najważniejsze, że sam wierzy, iż da sobie radę. Cały teren klasztoru jest niesamowicie zadbany, widać ogrom pracy włożony  w uprawę roślin oraz konserwację budynków. Odnowione freski, rzeźby, meble czy inne elemnty architektury to również dzieło mieszkańców klasztoru. Ok, może nie są to dzieła na miarę Berniniego, ale liczą się dobre chęci. Wszystko jest skromne, ale czyste i zadbane.  Oczywiście mnisi i świeccy członkowie wspólnoty są samowystarczalni, jedzą to, co sami wychodują.


Wejście na teren klasztoru

Kogut symbolem przebudzenia duchowego oraz widok z klasztoru na Badolato Superiore

Klasztorny ogród

Mondo X
Kościół klasztorny

Czas na podsumowanie i odpowiedź na pytanie, które być może drogi Czytelniku sobie zadajesz. To jechać do tego Badolato czy sobie odpuścić? Z pewnością warto odwiedzić Badolato, nie tylko z powodu klasztoru i Mondo X. 
Znając jego burzliwą historię można spojrzeć na jego zaniedbane uliczki z innej strony. Każda z nich to jakaś historia. A jeśli ktoś lubi zwiedzać kościoły, to znajdzie ich tutaj aż 12 (!). I pyszne lody, wiadomo. Super, gdy trafi się akurat na festiwal muzyki ludowej Tarantella Power, albo święto patrona. Jednak wtedy będzie głośno i tłoczno. Warto zobaczyć Badolato zanim stanie się tylko papierową lub cyfrową pocztówką, zanim zniknie na zawsze...


1.http://www.soveratoweb.com/a-30-anni-da-badolato-paese-in-vendita-in-calabria-1986-2016/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz!!!